Opis
W Calypso dopuszcza nas do swojej prywatności nie tylko wtedy, gdy dworuje sobie z Hugh zamykającego się w toalecie, wołając do niego przez drzwi: „Miałem go w ustach dziesięć minut temu, a teraz to część intymna?”, ale przede wszystkim wtedy, gdy jest do bólu szczery w punktowaniu swoich wad i słabości. Idiosynkrazje i kompulsje innych zawsze traktuje z dobrotliwym humorem, własne – z bezkompromisową kpiną. Sedaris jest ironiczny, nigdy jednak nie jest sarkastyczny – nie uzurpuje sobie pozycji człowieka, który wie.
Z Calypso wyłania się portret faceta, który osiągnął sukces, cieszy się dobrą pozycją materialną i zdrowiem oraz udanym życiem osobistym, ale, jak większość z nas, ma swoje lęki i obsesje, a przede wszystkim wraz z wiekiem coraz mocniej zdaje sobie sprawę, że bliżej mu do końca niż dalej. Stosuje więc rozmaite strategie służące odsuwaniu tej myśli, w których niejeden czytelnik z pewnością się rozpozna. Każdego wieczoru zbiera rozrzucone po okolicy śmieci, tym samym wyrabiając dzienną normę kroków pod dyktando monitorującego aktywność zegarka. Kompulsywnie wydaje pieniądze, szczodrze obdarowując bliskich prezentami, ale również kupując tony niepotrzebnych ubrań, co kwituje rozbrajająco: „Oczywiście, że mamy jakąś dziurę, którą usiłujemy wypełnić, ale czyż nie wszyscy ją mają? I czy wypełnianie jej beretami wielkości pokrowca na deskę sedesową, choć niepraktyczne, nie jest przynajmniej zdrowsze, niż wypełnianie jej cukrem albo heroiną, albo seksem bez zabezpieczenia z nieznajomymi?”.
Podprogowy, niewypowiedziany lęk przed śmiercią spaja poszczególne teksty książki, które – jak zawsze u Sedarisa – łączą poetykę eseju z poetyką opowiadania i wreszcie scenicznego skeczu. Jak w życiu powaga miesza się tu z humorem, wzniosłość z banalnością, a jak w literaturze z prawdziwego zdarzenia opowieści mają zaskakujące puenty bądź zmierzają w nieoczekiwaną, zgoła surrealną stronę.
Nad krotochwilną, arcyśmieszną Sedarisową opowieścią unoszą się duchy dwóch zmarłych kobiet – matki, która zmagała się z alkoholizmem przy milczącej akceptacji rodziny i siostry Tiffany, cierpiącej na chorobę dwubiegunową, która popełniła samobójstwo. Dystansujący się od bólu dowcipem Sedaris jest zarazem zbyt przenikliwy, by nie zadać pytania: „Czy po każdym samobójstwie krew nie obryzguje nam twarzy?”
Calypso, która została uznana przez wielu krytyków za największe dotychczasowe osiągnięcie pisarza, to opowieść o rodzinie, jaką ma wielu z nas – zawsze nie dość kochającej i zawsze gotowej nam powiedzieć to, co chcemy usłyszeć, by uśmierzyć nasze sumienie. Takiej, która doprowadza nas do szału, lecz zarazem daje nam siłę przez sam fakt, że istnieje. Chyba że ma się skórę cienką jak Tiffany…
_____________________
Calypso jest jak rodzinne zdjęcie zrobione w najmniej odpowiednim momencie przy użyciu jadowitego flesza, tyleż niefortunne i zabawne, co ostre i prawdziwe. Pisanie Davida Sedarisa ma błyskotliwość i bezczelność stand-upu, jednak to tylko przewrotna forma, w której tym mocniej wybrzmiewa nieznośna ciężkość bytu: miłość, ból, śmierć, strata. To książka pozornie lekka i łatwa, i tak samo złudnie przyjemna.
Dorota Masłowska
W Calypso pod powierzchnią żartów i bon motów bulgocze rozpacz i ból. Gdyby mierzyć umiejętność łączenia słodyczy z goryczą, zaproponowałbym jednostkę Sedaris, gdzie jeden Sedaris to absolutne mistrzostwo.
Maciej Łubieński
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.